Mewa i piskorz

Piskorz to mała rodzima rybka słodkowodna. W dobrych warunkach dorasta do 30 centymetrów. Ma walcowatą, podłużną budowę ciała – trochę tak jak węgorz, jak sum. Żyje na płyciznach rzek. Uwielbia zakopywać się w mule. Preferuje takie miejsca – mało dostępne dla innych ryb. Niestety, populacja piskorzy spada. Powodem tego jest m.in. osuszanie podmokłych terenów pod uprawy i zanieczyszczenie wód sztucznymi nawozami. A jeszcze niecałe sto lat temu piskorzy żyło w Polsce sporo. Były praktycznie w każdym rowie, w każdej sadzawce. Co prawda w tamtych czasach chwytano je z powodu dużej zawartość tłuszczu, ale nie zagrażało to wyginięciu populacji. Zabrzmi to komicznie, ale – z tego, co podają media – piskorze suszono i sprzedawano na targowiskach jako świeczki. Tłuszcz podtrzymuje płomień, stąd ryba, jak w dym, nadawała się do oświetlenia ponoć nawet najbardziej zacienionych pomieszczeń. Obecnie piskorz jest objęty ścisłą ochroną gatunkową i został wpisany do Czerwonej księgi zwierząt gatunków zagrożonych. Na zdjęciu: mewa z bohaterem tekstu w dziobie. Ratujmy piskorze!

Piotrek