…a pani Jeżowa

…a pani jeżowa już tyle razy powtarzała swoim jeżykom, żeby nie oddalały się zbytnio od rodzimej gruszy w dzikim sadzie. Żeby nie wyściubiały nosków spod liści za dnia, że na dłuższe spacery mogą sobie pozwolić jedynie pod osłoną nocy. Ale jeden młodzian nie posłuchał: urwał się w samo południe. I na wylanym nie tak dawno płaskim jak stół asfalcie toczyła się mała kulka, choć z początku zza samochodowej szyby wydawało mi się, że to był tylko suchy liść na wietrze. Wyhamowałem w ostatniej chwili. Jakaś pani złapała go szybko w apaszkę i przeniosła na trawę. Jeżyk nie mógł się wspiąć na nowoczesne, dwudziestocentymetrowej wysokości krawężniki ciągnące się po obu stronach ulicy. Piotrek