W gazetach i w internecie nieraz już o nim trąbili i ostrzegali, że może przyjść niespodziewanie (!). No i w końcu przyszedł. A raczej przyfrunął. Choć najpoprawniej byłoby powiedzieć, że przypłynął… Zaczął chrobotać w szybę. Tyle tylko, że już, niestety, od wewnątrz; sam zaprosił się do środka i był w pokoju. Zapewne zechciał odpocząć po ciężkiej, długiej podróży którymś ze statków transportowych bądź pasażerskich płynących do Europy. Nazywa się wtyk. Wtyk amerykański. Jak sama nazwa wskazuje, pochodzi z Ameryki – z Kanady, ze Stanów Zjednoczonych bądź z Meksyku. Problem w tym, że wtyk potrafi się nieładnie zachować, gdy komuś przyjdzie do głowy siłą wyrzucać tego nieproszonego gościa z domu – najdelikatniej mówiąc, wydziela wtedy bardzo brzydki zapach. Najdelikatniej, bo ów smród jest nie do zniesienia! Z wtykiem najlepiej obchodzić się więc delikatnie. Na przykład należy go uprzejmie wynieść w słoiku gdzieś na zewnątrz. Piotrek