Wszelakie robale – owady i pajęczaki – jakoś się jeszcze nie nauczyły, że jak już im się zachce powygrzewać w jesiennym słońcu chitynowe pancerze i owłosione odnóża, to najlepiej, żeby robiły to wszędzie, byle nie na żółtych liściach brzozy. Bo te – jak się patrzy na nie pod słońce, prześwitują niczym papier śniadaniowy. Ptak widzi więc doskonale i robactwo na liściach, i to wylegujące się z drugiej strony – pod liśćmi. Ma podwójne łowy. Piotrek